Ostatni „zimowy” trening na Majorce
To już ostatni wpis z tegorocznej Majorki.Mam nadzieję ,że wrócę tu za rok.Mam wrażenie , że to najlepiej przepracowane zgrupowanie ze wszystkich, na których byłam.Piątek był udanym dniem,ale tylko dlatego, że trener zlitował się i zabrał nas do centrum handlowego.Pewnie dlatego, że napisałam , że nie rozumie kobiet.Trenerze , myliłam się jest pan prawdziwym znawcą kobiet.Jeśli chodzi o piątkowy trening , to wiatr był bardzo słaby.Spędziliśmy na wodzie 3,5 godziny.Swój dzień miała Maja.Wyjeżdżała nas bez względu na stronę.Maja wybrała lewą – jechała lewa , Maja prawą – jedzie prawa.To było dołujące.Dziś za to prawdziwie żeglarska pogoda.Piękne słońce , ponad 20 stopni i wiatr między 12 a 18 węzłów ( na początku , póżniej zdecydowanie osłabł).Pływaliśmy jak zwykle góra – dół i parę wyścigów.Jeden wygrałam i tyle moich sukcesów na dziś.Pakowanie poszło nam całkiem sprawnie.Jesteśmy dość zgraną ekipą.Teraz trener jest już na promie do Barcelony.My z moją mamą dolecimy jutro rano.Mamy cały dzień na zwiedzanie i zakupy (jeśli komuś została kasa).Potem w samolot i do domku.No i witaj szkoło.Przede mną dwa tygodnie nauki i odrabiania zaległości , a potem wyjazd na Gardę.Mam nadzieję , że popłynę tam dobrze .W końcu dużo trenowałam.To będzie mój pierwszy start w juniores.Rok temu startowałam w cadetti i było raczej średnio.Teraz może być tylko lepiej.