Ostatni trening na Majorce
Dzisiaj, tak jak wczoraj ,mieliśmy odprawę przed zejściem na wodę. Dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy. Potem pojechaliśmy do portu. W porcie chwilkę czekaliśmy. W tym czasie trener Zizi zrobił nam wykład o drużynówkach. Zobaczyliśmy filmik z drużynowych MŚ. Muszę Wam powiedzieć, że jest tam troszkę więcej pracy niż u nas. Po odprawie rozwiało się do mocnych 4 bf. Szybko dokończyliśmy przygotowanie sprzętu i zeszliśmy na wodę. Jestem z siebie dumna, ponieważ nie zrobiłam żadnej gleby Na treningu zaczęliśmy od tunelu pomiędzy pontonami, a później zrobiliśmy kilka wyścigów. Byłam: dwa razy trzecia, raz czwarta i piąta. Potem trener Przemek zdecydował, że za dużo wieje i zaczął pływać z młodymi półwiatry. My natomiast popłynęliśmy kilka halsówek i fordewindów. Kiedy spłynęliśmy do portu ogarnęliśmy łódki. Po powrocie do hotelu zjedliśmy ciepły obiadek i graliśmy w kenta. Na szczęście to już moja ostatnia wizyta w tej kafejce z internetem. Nie lubię tutaj bywać, bo boję się kucharza, który chodzi w fartuszku i w kolorowej chuteczce na głowie.Wygląda naprawdę podejrzanie i grożnie.Wyobrażam go sobie jak ostrzy wielkie noże i spogląda złowrogo. Brrrrrrr.Wierzcie mi na słowo jest straszny. Ale dość już o nim. Za nami wyczerpujące i trudne zgrupowanie.Uważam , że bardzo udane.Trener Zizi dał nam w kość.Teraz kolej na treningi na Gardzie z trenerem Przemkiem Łagodnym Strusiem.Już nie mogę się doczekać .Do zobaczenia w Polsce.Na zdjęciu jestem z Martą, moją współlokatorką.Dzięki Marta , było super.
dzisiaj ten pan w chustczce je obiad w stoliku koło nas i groźnie oblizuje palce, to jest dziwne
Nie ma za co ja też dziękuje